niedziela, 3 stycznia 2016

Here Comes the Sun #8

Zbyt długo żyliśmy pod terrorem niedościgłej doskonałości Demiurga – mówił mój ojciec – zbyt długo doskonałość tego tworu paraliżowała naszą własną twórczość. Nie chcemy z nim konkurować. Nie mamy ambicji mu dorównać. Chcemy być twórcami we własnej, niższej sferze, pragniemy dla siebie twórczości, pragniemy rozkoszy twórczej, pragniemy – jednym słowem – demiurgii.
B. Schulz, Traktat o manekinach albo wtóra księga rodzaju

Bizarros usually like to make things


Na samym początku niniejszego projektu, w notce poświęconej pierwszemu zeszytowi, pisałem o wezwaniu do działania, do tego, by wprowadzać w świecie zmiany stanowiące odbicie tego, kim jesteśmy. To jedna z cenniejszych myśli, jakie odnalazłem w All-Star Superman, bo dotyka wprost wielkiego problemu, z którym się borykam: bezczynności. Mam tendencję do znikania we własnej głowie, do snucia pomysłów i planów, które szybko rozpadają się w starciu z materialną rzeczywistością – jeśli w ogóle do niego dochodzi.

Mój problem szczególnie często ujawnia się w kontekście twórczość literackiej, która mocno zaprząta moje myśli i jest istotnym elementem, wokół którego buduję swoją tożsamość. Tak było od dziecka. We wczesnej podstawówce napisałem (i zilustrowałem!) w zeszycie 32-kartkowym zbiór opowiadań o dziewczynce imieniem Alicja. Innym razem podczas rodzinnego spotkania stworzyłem wiersz dla każdej z zebranych osób. I chociaż nadal poświęcam pisaniu sporo czasu, to jego rezultaty ujawniają się stosunkowo rzadko, zwłaszcza w stosunku do poświęcanej mu energii.

Do przyczyn należy z pewnością złe gospodarowanie czasem, to jak łatwo się rozpraszam – na ten temat pisałem już dwa tygodnie temu. Inną kwestią jest perfekcjonizm. Bardzo często podczas tworzenia tekstu łapię się na myśli, że to, co właśnie powstaje, jest niedoskonałe i zupełnie nie odzwierciedla pierwotnego impulsu, który mi przyświecał. To myśli, które towarzyszą chyba wszystkim twórcom – mnie jednak szybko zniechęcają, szczególnie gdy praca nad tekstem okazuje się ciężka. Szybko zarzucam wtedy pomysł i poświęcam uwagę innemu, wmawiając sobie, że z następnym będzie lepiej.



With their help we could build a spaceship


Kilka elementów wskazuje, że właśnie twórczość jest tematem wiodącym zeszytu ósmego. Najbardziej widoczny to Zibarro – „niedoskonały” bizarro, samoświadomy i najbardziej przypominający człowieka, obdarzony duszą wrażliwego poety i wyśmiewany przez swoich ziomków. Ponadto cała planeta Bizarro tętni życiem, produkując kolejne bizarro-kopie, które – jak dowiadujemy się w pewnym momencie – na ogół również lubią tworzyć. No i wreszcie: głównym wątkiem fabularnym są próby stworzenia rakiety podejmowane przez Supermana, by wydostać się z Podświata i wrócić na Ziemię.

W zeszłym tygodniu wspominałem o tym, że Podświat reprezentuje podświadomość. Tak jest również tutaj. Planeta Bizarro to bulgocząca masa, z której wyłaniają się na wpół ukształtowane formy – jest to więc podświadomość przejawiająca twórcze impulsy.

Do tego świata przybywa Superman, czyli inspiracja: idea pochodząca z zewnątrz, z obszaru leżącego „ponad”, zatem reprezentującego boską sferę, z której natchnienie zstępuje na człowieka, ale też usytuowanego w świecie materialnym, co wskazuje, że prawdziwym źródłem inspiracji (nie mniej przez to cudownym) jest otaczająca nas rzeczywistość. Idea próbuje zaprząc kreatywne siły podświadomości do pracy, której rezultatem ma być dzieło zdolne do zaistnienia w tym właśnie świecie.


Nie jest to jednak wcale takie łatwe. Oddziaływanie idei na podświadomość z czasem słabnie (stąd zanik sił Supermana), a w dodatku trudno zharmonizować ich działanie tak, by wszystkie pomagały w osiągnięciu wspólnego celu. Nawet jeśli część z nich, jak np. El-roj, czyli bizarro-Jor-el, odpowiednik ojca Supermana, są do tego całkiem chętne, to inne stawiają opór lub brak im niezbędnej dyscypliny.

No a do tego jest jeszcze Zibarro.

Fireworks am totally non-constructive waste of time!


Zibarro odczuwa twórczy impuls, ale jednocześnie z wyższością wypowiada się o innych bizarro. Chce pomóc Supermanowi w stworzeniu rakiety, ale głównie dlatego, że też pragnie przenieść się na Ziemię. W dodatku stanowi sztuczną barierę między Supermanem a ludem bizarro – dopiero odsuwając go na bok, Superman może się z nimi porozumieć.

Zibarro to ego. Ego, które nie jest zasadniczo przeciwne tworzeniu (w końcu myśli o sobie jako o twórcy), ale na dłuższą metę bardziej przeszkadza niż pomaga, ponieważ ma cele inne niż tylko jak najlepsze wyrażenie idei: ono także chce zaistnieć w dziele, chce zostać dostrzeżone i uzyskać podziw, ale ta chęć psuje pierwotny twórczy impuls, nakłada nań dodatkowy ciężar wielkich oczekiwań (gdyby Zibarro wsiadł na rakietę razem z Supermanem, prawdopodobnie nie dolecieliby na Ziemię). A przy tym ego boi się niedoskonałości i śmieszności, które są nieodłącznym elementem tworzenia – tylko poprzez zabawę, wypróbowywanie nowych rozwiązań i popełnianie błędów, można być prawdziwie kreatywnym. Mechanizmem obronnym jest, jak sądzę, wspomniany wcześniej perfekcjonizm.


Rozwiązanie problemu to obejście ego. Superman pomija Zibarro i zwraca się wprost od bizarro-ludu w ich własnym języku. Prosi o pomoc w stworzeniu czegoś użytecznego i pięknego i otrzymuje ją (ostatecznie pomaga mu też trochę frustracja i chęć pozbycia się gościa, znana dobrze każdemu, komu kiedykolwiek zostały ostatnie dwie strony dowolnego tekstu do napisania). Ego pozostaje na swoim miejscu – obserwując pracę podświadomości, opisując jej wytwory. A jasny płomień rakiety – niedoskonałej, ale spełniającej swoją rolę – niesie ideę w górę, do rzeczywistości.

3 stycznia 2016
Wschód słońca: 7:38
Zachód słońca: 15:50
Długość dnia: 8 godzin 12 minut

1 komentarz:

  1. Fantastyczna analiza! Bardzo, bardzo mi się podoba takie odczytanie zeszytu ósmego.

    Dobrze znam problemy z tworzeniem, o jakich piszesz. Pragnienie stworzenia czegoś doskonałego (cokolwiek by to miało znaczyć) paraliżuje na wiele sposobów. Ja dość często blokuję się w momencie, gdy trzeba zarzucić przyjemny etap "obmyślania" na rzecz trudniejszego etapu pisania - mogę w nieskończoność rozbudowywać świat tekstu w mojej głowie i wciąż sobie tłumaczyć, że nie mogę zacząć, dopóki nie przemyślę dobrze kwestii X czy Y. Wymyślanie daje natychmiastową gratyfikację (jestem taki pomysłowy!), pisanie nie...

    Co do Zibarro, to rzeczywiście pasuje do roli ego. Chciałem natomiast dorzucić jeszcze jedną interpretację, która mi się nasunęła: Zibarro jako wyidealizowany obraz samego siebie, który osoba kreatywna nosi w głowie. Zibarro nie tyle chce tworzyć, co być twórcą, odgrywać rolę twórcy przed sobą i innymi - i paradoksalnie jest mu w poczuciu osamotnienia, niedocenienia oraz niezrozumienia całkiem dobrze. Nie potrzebuje satysfakcji z dzieł, wystarczy mu satysfakcja z grania roli. Co oczywiście kończy się tak, że Zibarro nie tworzy, bo czeka na lepsze warunki do tworzenia, a Superman kleci rakietę z tego, co ma pod ręką, i na tej rakiecie wzbija się ku niebu. Aż za dobrze rozumiem takiego Zibarro, ech...

    OdpowiedzUsuń