niedziela, 27 grudnia 2015

Here Comes the Sun #7

There may be a lifeform down here


Podświat (ang. Underverse) powraca do All-Star Superman w głównej roli. Wcześniej doczekał się wzmianki w zeszycie czwartym – stamtąd pochodził czarny kryptonit reprezentujący ego Supermana, teraz wypuszcza swój kolejny wytwór.

W dotychczasowych notkach analizowałem postać Supermana i przedstawione w kolejnych zeszytach historie w kontekście mocno osobistym, jednostkowym. Próbowałem wyłuskać kolejne aspekty „człowieka solarnego” jako wzoru godnego naśladowania i zastanawiałem się, jak można je stosować w życiu. Taka perspektywa zwykle najbardziej mnie interesuje w tekstach kultury – tym razem muszę jednak wyjść poza swoją strefę komfortu, bo Być jak Bizarro to historia o szerszej perspektywie. Nie opowiada wyłącznie o tym, co spotyka Supermana, Lois Lane czy Jimmy’ego Olsena, lecz o czymś, co oddziałuje na całe społeczeństwo.


Wiele wskazuje, że powinniśmy uznawać podświat za reprezentację podświadomości: jego umiejscowienie pod powierzchnią rzeczywistości (cokolwiek miałoby to oznaczać; dla dokładnego opisania jego położenia potrzeba zapewne więcej niż czterech wymiarów), powiązanie z ciemnością (czerń kryptonitu, noc panująca, gdy na niebie pojawia się planeta Bizarro), irracjonalnością, nonsensem, wywróceniem znanego nam porządku świata do góry nogami. Tego rodzaju nieujarzmione siły często są traktowane w naszej kulturze jako zagrożenie, jako demony budzące się, kiedy rozum śpi – uosabia je bodaj najbardziej znany z archetypów, czyli jungowski Cień. Cień reprezentuje wyparte: wszystko to, co jest częścią nas, a do czego nie chcemy się przyznać; psychiczne treści, które uznajemy za „złe”, które, choć obecne, budzą nasz dyskomfort. Przybyła z Podświata planeta Bizarro reprezentuje Cień nie jednostkowy, lecz zbiorowy; stąd jej forma, stanowiąca wypaczone odbicie Ziemi – zamiast geoidy sześcian.

Ponieważ Superman stoi po stronie słońca, a więc również racjonalności i w ogóle wyższych obszarów psychiki, również tutaj Cień jest zasadniczo siłą wrogą. I chociaż lubię historie, które w starciu między racjonalnym i nieracjonalnym wybierają ton bardziej pojednawczy, to muszę przyznać, że, cóż, niektóre popędy, zwłaszcza te bardziej destrukcyjne, trzeba po prostu okiełznać.

Want all you am no become Bizarro!


Zaczyna się od meteorytów eksplodujących na ulicach. Następnie na ulice zaczynają wylegać ludzie, którzy nie wyglądają do końca jak ludzie, mówiący niby angielskim, ale niepoprawnym, zniekształconym. Kiedy pierwszy z nich wkracza do siedziby Daily Planet, zostaje serdecznie przywitany – to w końcu świąteczne przyjęcie – na co odpowiada atakiem.

W obliczu tej inwazji wybucha panika: widzimy pracowników Daily Planet, którzy w pośpiechu uciekają na dach redakcji, by tam wskoczyć na pokład sterowca; widzimy ludzi biegających po ulicach, próbujących uniknąć najeźdźców. Naturalnym odruchem jest izolacja: każdy kontakt z obcym to zagrożenie (świętnie się to wpisuje w retorykę przedstawiającą przybyszów jako nieczystych, której przykłady słyszeliśmy w mediach nie tak dawno temu), najlepiej więc odciąć się, zewrzeć szyki, nie chodzić w ogóle po tej samej ziemi, co tamci (jak redakcja DP).

Interesujący jest wątek Steve’a Lombarda – komicznego redaktora działu sportowego. Lombard wpisuje się teoretycznie w wizerunek maczo zarysowany we wcześniejszych odcinkach cyklu, a przynajmniej wyraźnie do niego aspiruje: maskuje braki w owłosieniu tupecikiem (przypomnę, jak istotne były włosy w przypadku Samsona), próbuje poderwać Lois Lane i rywalizować z Supermanem (przynajmniej w swoich przechwałkach). Teoretycznie nie powinien on być stawiany za wzór, a jednak w pewnym sensie tak się dzieje: to on przecież okazuje się być odporny na działanie bizarro. I chociaż w tekście fenomen ten zostaje wyjaśniony zażywanymi przez niego środkami na podniesienie męskości, to moim zdaniem kryje się tutaj coś więcej. Lombard jest jedynym, który skłonny jest zmierzyć się z Cieniem, który w sytuacji zagrożenia próbuje ochronić innych, a nie jedynie uciec – i myślę, że na pewnym głębszym poziomie to jest właśnie istotne. On jako jedyny nie poddaje się panice, która redukuje ludzi do stworzeń miotanych emocjami, nad którymi nie potrafią zapanować – a to właśnie jest esencja bycia bizarro. Przerażeni uciekinierzy już w pewnym sensie przegrali. Kluczowe, by oprzeć się przemianie, jest nieuleganie emocjom.

(Nieprzypadkowe w tym kontekście wydaje mi się wezwanie Supermana skierowane do grupki przerażonych ludzi na ulicy: „Wracajcie do biblioteki! Trzymajcie się razem!” Pierwsza część każe przezwyciężać ignorancję, w której emocje takie jak strach i gniew znajdują pożywkę, druga – by podtrzymywać więzi z innymi ludźmi, nie ulegać pędowi do izolacji i zamknięcia.)

Ale wszystko to stanowi tylko grę na zwłokę. Żeby pokonać Cień potrzeba czegoś więcej. Potrzeba słońca.

I’m thinking... If we had a gigantic space mirror...


W Supergods Grant Morrison pisze, że pierwszą rzeczą, która pchnęła go w stronę superbohaterów, był dziecięcy strach przed bombą atomową – nie tylko bombą-fizycznym obiektem, ale w ogóle ideą bomby. Superbohaterowie byli równie potężni, jak ona, więc na poziomie idei mogli dać jej odpór. To właśnie dla mnie klucz do odczytania finału niniejszej historii, w którym Superman dosłownie rusza z posad Ziemię (a przynajmniej bizarro-Ziemię), tak, by stała się zwierciadłem, kierującym promienie słoneczne zdolne pokonać inwazję bizarro w obszary, gdzie panuje noc. Po pierwsze bowiem: walka z bizarro, ze strachem i ignorancją, nie rozgrywa się na płaszczyźnie fizycznej, tylko na płaszczyźnie idei. Po drugie: sztuka stanowi zwierciadło, w którym odbijają się rządzące nami idee. Po trzecie: zdolna jest nie tylko odbijać, ale też kształtować – jeśli pochwyci promień boskiego światła, światła pokoju i zrozumienia, może go skierować w miejsce, w którym do tej pory panowały ciemności.


27 grudnia 2015
Wschód słońca: 7:38
Zachód słońca: 15:43
Długość dnia: 8 godzin 5 minut

Następnym razem: Sztuka i perfekcjonizm.

1 komentarz:

  1. Świat Bizarro rzeczywiście przypomina podświadomość - irracjonalną, ciemną, niezrozumiałą, potencjalnie groźną. I chyba rzeczywiście coś jest w tym, co piszesz o Lombardzie. Uciekanie przed własną podświadomością prowadzi donikąd, demony zawsze nas doganiają - a Lombard stawia im czoła i w ten sposób przynajmniej może stawić im opór. Za mrok w sobie trzeba wziąć odpowiedzialność, a nie się przed nim kryć.

    Bardzo mi się też podoba symbolika światła niszczącego stwory bizarro - rzeczywiście, oświetlenie Cienia często sprawia, że staje się on mniej groźny. Rzeczy ukryte słabo sobie radzą z byciem w świetle reflektorów!

    OdpowiedzUsuń